Zmiany są konieczne, potrzebne i czymś ostatecznym. Stanowią one motor rozwoju i źródło prawdziwych sukcesów. Jednocześnie bywają powodem doświadczanych trudności lub źródłem frustracji. Część z tych trudności wynika z rodzaju zmiany. Im zmiana jest większa, tym siłą rzeczy możemy spodziewać się większych komplikacji przy wdrażaniu. Część trudności jednak nie wynika z wielkości zmiany, ale z tego, jak o zmianie myślimy i jak podchodzimy do jej wdrożenia.
Nie zatrzymamy zmian, bo taka jest natura rzeczy, możemy jednak sprawić, że ich wdrożenie będzie przebiegało sprawniej, z większą satysfakcją i efektywnością. Bez względu na źródło i cel zmiany pewne jest to, że żeby łatwiej nią zarządzać, musimy zaakceptować jej nieuchronność i konieczność.
Procesy i mechanizmy zmiany dotyczą również zadłużonych, gdy chcą zerwać pętlę zadłużenia i wyjść z długów.
Oddłużanie również jest procesem. Pamiętasz może taki czas, kiedy palenie w pubach było czymś zupełnie normalnym? Dzisiaj trudno to sobie wyobrazić. Zakaz został wprowadzony jedną ministerialną decyzją, ale zanim stał się powszechnie akceptowanym faktem, spotykał się z protestami wielu ludzi i marszami sprzeciwu. Żadna też zmiana nigdy nie dokonuje się w jednym momencie, chociaż często z boku lub po dłuższym czasie tak to właśnie wygląda. Łatwe do przeprowadzenia są tylko zmiany na gorsze.
Jak każdy proces przeprowadzania zmiany, w tym oddłużanie, zawsze będzie związany z trudem, wysiłkiem i – na krótszy lub dłuższy czas – spadkiem efektywności. Zanim osiągniemy nowy ład i lepsze wyniki, będziemy musieli doświadczyć gorszej sprawności. Używając przykładu z dziedziny sportu, większa siła mięśni nie pojawi się, gdy przez jakiś czas nie będziemy słabsi z powodu zmęczenia i nadmiernego obciążenia treningiem. Podobnie jest w organizacjach i w pracy z ludźmi. Żeby mogła pojawić się lepsza jakość i lepsze efekty, przez jakiś czas będziemy doświadczać zawirowań i trudności. Ta powszechna zależność nazywana jest potocznie „prawem dołka” i w dużym uproszczeniu przedstawia się jak na poniższym rysunku.
Choć bardzo byśmy chcieli, aby zmiany, które inicjujemy i forsujemy zachodziły jak najszybciej i bez żadnych turbulencji, to rzeczywistość bardzo często przynosi inne doświadczenie.
Warto więc jest zaakceptować tę zależność, że „chwilowy dołek w poziomie sprawności” jest nieuniknioną konsekwencją wdrażania zmiany na lepsze. Zakładając taki stan rzeczy, bardziej adekwatnie zaplanujemy cały proces i lepiej zarządzimy pojawiającymi się trudnościami. Celem zarządzania zmianą nie jest zupełne wyeliminowanie tego naturalnego i chwilowego spadku sprawności, tylko zadbanie, by był on jak najmniejszy i jak najkrótszy.
UWAGA! Jeżeli myślicie inaczej, będziecie skazani na walkę z wiatrakami i w konsekwencji na porażkę.
Comments